O mnie

 

ewa-jarosz-dietetyk-w-stolicy-zrowy-detoksKim jestem?

Nazywam się Ewa Jarosz. Urodziłam się i wychowałam w małym mieście na Lubelszczyźnie – w Tomaszowie Lubelskim. Tam kryją się wszystkie moje wspomnienia ze szczeniackich lat. Tam ukształtowałam swój charakter, tam nauczyłam się zawziętości, walki o swoje, dyscypliny i tam – przede wszystkim – mam wspaniałą rodzinę.

Z wykształcenia jestem dietetykiem. Ukończyłam studia na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, otrzymując tytuł magistra. Początki pracy w zawodzie, a więc pierwszy gabinet i piersi ludzie z krwi i kości, zaczęły się jeszcze w trakcie trwania studiów magisterskich. Wtedy pierwszy raz stanęłam twarzą w twarz z człowiekiem. Z człowiekiem nieidealnym, z nadwagą, otyłością, z różnorodnymi chorobami, z człowiekiem słabym, z takim co musi stracić, ale też z takim co musi przybrać na wadze. Z człowiekiem zagubionym, czasem z depresją, zawsze z problemami. wtedy przekonałam się, że poprawa sposobu odżywiania to tak naprawdę poprawa jakości całego życia. I o czym jeszcze się przekonałam – to jest właśnie to, co chcę robić. Praca w gabinecie dała mi możliwość głębszego poznania ludzkiej psychiki, odkrycia co nas blokuje, a co nas popycha dalej. Nauczyłam się jak rozmawiać z ludźmi o ich problemach oraz jak pomagać je rozwiązywać. Jak motywować, jak radzić, jak pocieszać, jak budować relacje, jak uświadamiać i jak trzymać dyscyplinę. Tego jak cieszyć się razem z z wyników nie musiałam się uczyć, to przychodzi samo. A to właśnie ta radość i poczucie, że mogłam komuś pomóc dają mi najwięcej satysfakcji w moim zawodzie. A ten słaby człowiek z problemami, tak naprawdę jest silniejszy, niż mogłoby się wydawać :)

Podczas mojej pracy zostałam doceniona jako szkoleniowiec i przygotowywałam nowych dietetyków do pracy w gabinecie. Prowadzenie szkoleń to moja kolejna, zawodowa frajda. Jeszcze w trakcie studiów w ramach różnych projektów (np. we współpracy z Bankiem Żywności, czy jako członek Koła Naukowego Dietetyki) prowadziłam edukację dzieci w szkołach, przedszkolach, również wykłady dla dorosłych. Możliwość przekazywania wiedzy jest dla mnie czymś niesamowitym! Uwielbiam to robić i stąd też pomysł na prowadzenie bloga…

Skąd się wziął „Dietetyk w stolicy” i „Marchewkowe pole do popisu”

Mój blog „Marchewkowe Pole do popisu” powstał 13 stycznia 2013 czyli w momencie, kiedy miałam chyba najmniej czasu w całym moim życiu ;) Studia, sesja, niebawem praca magisterska, udział w co chwilę to nowych projektach, konferencje, wyjazdy, pies, oczywiście praca!, życie towarzyskie, codzienne obowiązki i milion pomysłów na minutę. Cała ja :) Mimo to udało mi się wygospodarować czas na bloga, który okazał się strzałem w dziesiątkę! W końcu miałam i mam miejsce, gdzie mogę radzić, szkolić, ale i dzielić się moimi emocjami, pisać co mnie urzeka, co smuci. Pisanie, to kolejna rzecz, którą uwielbiam. Daje mi możliwość utrwalenia myśli, które piętrzą się w mojej głowie jak szalone. Utrwalenie piękna, które widzę w najmniejszych szczegółach, umożliwia mi fotografowanie, a więc kolejna pasja. Daleko mi jeszcze do idealnego fotografa, ale czy to ważne? Jestem dietetykiem :)

W momencie założenia bloga i przez cały czas trwania studiów mieszkałam w Warszawie, stąd oczywiście „Dietetyk w stolicy”. Niedługo po obronie pracy magisterskiej przeprowadziłam się za granicę.  Mieszkam na zachodzie Niemiec, ale cały czas tworzę dla Was. Jestem w Waszych domach i jadę z Wami tramwajem. Piszę, robię zdjęcia, publikuję. Jestem niedaleko :)

Co dało mi „Marchewkowe pole..”

Oprócz wspomnianej satysfakcji z pisania i dzielenia się pomysłami, mój blog dał mi również możliwość rozwoju. Nie spodziewałam się, że już po roku od założenia bloga moje nazwisko, obok porad i przepisów, będzie widniało w czasopismach czy też książkach. O tym, że sama napiszę książkę zawsze po cichu marzyłam, ale nie oczekiwałam, że stanie się to tak szybko. Swoją pierwszą książkę „Zdrowy detoks” napisałam żyjąc już za granicą.

* * *

Jestem tutaj dla Was, ale i dla siebie. Gdy piszecie, że daję Wam motywację do zmian, to uwierzcie, że i Wy mnie do tego motywujecie. Do czerpania z życia jeszcze więcej i do cieszenia się z najdrobniejszych szczegółów.  A więc nie ja sama tworzę tego bloga, ale i Wy mocno mi w tym pomagacie :)

Rozpisałam się jak zawsze. Mam nadzieję, że poczuliście teraz, że mnie znacie :)