10
sie
2013
0

Instytut kawy

Czwartek, kwiecień. Pogoda nie zachwyca, ale ja wychodzę z pracy w bardzo dobrym nastroju. Ulica Bruszewska…. Białołęka? Sprawdzam dojazd, ok dam radę. Najpierw metro, potem autobus. Jadę, jadę… jadę… o matko gdzie ja jestem… :)

Ale od początku.
Większość z nas codziennie pije kawę. Niektórzy jedną – poranną, inni kilka. Jedni z mlekiem drudzy czarną. Z cukrem lub bez. Do ciastka – do kanapki – do niczego. W domu, w pracy, z automatu na uczelni, w kawiarni. W towarzystwie – w samotności. Jedni dla uzyskania energii, drudzy dla przyjemności. I jedną z tych osób jesteś Ty. bla bla bla. Czy na co dzień zastanawiamy się jaką kawę pijemy? Czy stojący na sklepowej półce, zamknięty w słoiczku proszek do rozpuszczania w wodzie w ogóle możemy nazwać kawą? A nawet gdy kupujemy ziarna kawy, to czy zastanawialiśmy się kiedykolwiek nad procesem ich palenia? Ja przyznaję się bez bicia, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Kawę piję w sumie od niedawna,  wcześniej – nie mam pojęcia dlaczego – nie smakowała mi. Teraz cieszę się, że w miarę szybko miałam okazję dowiedzieć się całej prawdy o kawie, bo dzięki temu wiem, że przez większość swojego życia będę pić prawdziwą, dobrze zaparzoną kawę;)
Bardzo długo zastanawiałam się, o czym właściwie chcę napisać. Myślę sobie, że cokolwiek bym nie napisała i tak będzie to ułamek tego, co o kawie wypadałoby powiedzieć. Dodatkowo mając możliwość rozmawiania z najlepszymi, zdałam sobie sprawę, że w tym temacie jestem totalnym laikiem. Ale myślę, że nie jestem sama na tym świecie. Są nas miliony i wszyscy kochamy kawę. Dlatego nie napiszę o uprawie kawy – bo o tym wiem najmniej. Nie napiszę o rodzajach ziaren – bo o tym pisano już wszędzie. Nie napiszę super artykułu pt „wszystko o kawie”, bo po co, skoro już ktoś na to wpadł.
W takim razie o czym będę pisać?
Opowiem Wam tylko o tym, jak się dowiedziałam, że kawa to coś więcej niż nam się wydaje:)
Wróćmy do kwietniowego czwartku. Wiedziałam, że spotkam się z osobą, która opowie mi trochę o kawie. Nie do końca mogłam wyobrazić sobie to spotkanie, bo nigdy wcześniej nie byłam w palarni kawy. Wzięłam jakiś notatnik i ołówek, żeby zanotować najważniejsze fakty i cierpliwie czekałam. Pojawił się samochód, weszliśmy do środka… i ten zapach kawy.. niesamowite, na samą myśl mam  ochotę lecieć do kuchni i sprawić sobie espresso. Tak, przyznaję – byłam nieprzygotowana, jechałam prosto z pracy, nie miałam zapisanych żadnych pytań, które chciałabym zadać a w głowie też nic sensownego mi się nie klarowało. Pomyślałam więc, że zapytam po prostu jak wygląda praca w palarni i o parę słów o samej kawie – o ziarnach kawy, paleniu, mieleniu, parzeniu itd. Jak się okazało trafiłam na osobę, która o kawie wie więcej niż mieści ludzki umysł.  Bo  to nie tylko znajomość rodzajów ziaren i umiejętność ich palenia. To niesamowita pasja, niezwykły dar a przy tym ogromna wiedza. Spędziłam kilka godzin słuchając tysięcy wypowiedzianych słów o tym jakie są ziarna kawy, czym się różnią, które są lepsze, jak się je transportuje, jak się je ocenia, pali, mieli, parzy, degustuje.. i tak dalej…. W każdym wypowiedzianym słowie dało się wyczuć niezwykłe zaangażowanie, pasję o której wspominałam i po prostu miłość do kawy. Dwukrotny wicemistrz Polski w Cup Tasting’u, człowiek, który dość przypadkiem zainteresował się kawą na studiach i który tak rozbudował swoją wiedzę w tym temacie, że według mnie jest najlepszy.
Oprócz tego, że otrzymałam niebotyczną ilość informacji, to miałam okazję „sama” wypalić kawę w piecu bębnowym. No może to „sama” jest mocno przesadzone, bo w żaden sposób nie potrafiłam zrozumieć jak i kiedy mam regulować ciśnienie, czy też sama nie potrafiłam ocenić czy ziarna mają już odpowiedni kolor itd, więc moja aktywność polegała na wsypywaniu, patrzeniu, dźwignięciu wajchy i tym podobne;) Nigdy, absolutnie nigdy nie sądziłam, że to taki skomplikowany proces…. w zależności od tego jaki aromat chcemy uzyskać odpowiednio palimy kawę, nasłuchujemy, obserwujemy, zmieniamy, kontrolujemy, zapisujemy…
Oczywiście miałam też okazję spróbować kawy zaparzonej przez najlepszego baristę. Byłam lekko przerażona przed wypiciem filiżanki czarnego naparu, bo przecież jak to.. bez mleka? bez cukru..?;) Szybko zrozumiałam, że dodając cukier jak i mleko maskujemy wszystko co w kawie najlepsze.. Szokiem było też dla mnie, że kawa jest kwaśna:) Oczywiście dowiedziałam się również jak odpowiednio parzyć kawę, jaki ekspres czy młynek wybrać, ale przez cały ten wieczór byłam tak zaaferowana opowieściami, że nic nie notowałam, a że pamięci nie ufam do końca, nie będę się głowić by to odtworzyć.
Dowiedziałam się również na czym polegają zawody cup tastingu,  czy też że łyżka do degustacji bardziej przypomina taką do zupy niż taką do kawy, jakiej używamy w domu;)
Na koniec dostałam w prezencie kilka rodzajów ziaren kawy z Puerto Rico, Kenii, Papui Nowej Gwinei, Kolumbii oraz te wypalone przeze mnie z Meksyku.
Historia niczym nie  zaskakuje, tak naprawdę to nic o kawie Wam nie powiedziałam, choć kiedy szłam do palarni przeprowadzić „wywiad” miałam wizję artykułu, w którym o kawie napisałabym wszystko. Ale nie chcę tego robić, bo to już gdzieś zapisano… Chcę Wam pokazać, że w życiu codziennym łatwo jest zgubić gdzieś wszystkie zmysły.. łatwo jest pić kawę rozpuszczalną i zachwycać się jej smakiem.. Tylko, że to jest oszukiwanie samego siebie, bo z dobrą kawą  to ma tyle wspólnego co nic.  Powszechnie dostępne kawy rozpuszczalne jakością są gorsze niż złe, dlatego naprawdę warto sięgać po prawdziwe, dobrej jakości ziarna kawy i poczuć, co to znaczy aromat, smak..
I jeszcze jedno o czym chciałam napisać… znajdźcie swoją pasję, bo nie ma nic bardziej urzekającego niż patrzeć na osobę, która jest najlepsza w swoim fachu i w dodatku kocha to, co robi.
Kilka dni po wieczorze w palarni zostałam zaproszona na kawę do Ministerstwa Kawy, tam znajomy mi już barista zaparzył kawę dla mnie i mojej przyjaciółki,
Krzysztofie – to dla mnie zaszczyt:)
W Ministerstwie Kawy przy Placu Zbawiciela w Warszawie
Ziarna kawy przed paleniem

You may also like

Jaja sadzone na pomidorach – śniadanie idealne
10 zasad jak podawać owoce, by zostały zjedzone
Dietetyk w Stolicy o swoich wynikach badań genetycznych
Dietetyk w Stolicy i Marchewkowe Pole do Popisu obchodzą 2. urodziny